W naszym szkolnym DNA ten dzień już na stałe wpisał się w krwiobieg. Czekamy na niego z utęsknieniem, bo - bez skrępowania - możemy głośno i w tłumie zadeklarować naszą sympatię i miłość do tych pluszowych istot.
Któż z nas ich nie lubi. Któż z nas ich nie zna. Gnomy, wróżki, jednorożce, księżniczki, rycerze i inni.
Malutkie ozdoby na rękę, na szyję. Zrobione z makaronu penne. Pracochłonne w realizacji, ale ucieszne dla oka i …serca.
List zaczynał się tak: Na pewno Jesteś zdziwiona/y, że otrzymujesz list na papierze. Tak, wiem - to dziwne uczucie. A przecież tak niedawno ludzie wysyłali i otrzymywali pocztę tylko w formie papierowej.
Szokujące informacje o tym, że najbrudniejszym miejscem w domowych kuchniach jest - nomen omen - zlew, że lepiej wycierać ręce po umyciu ręcznikiem niż pod dmuchawą, że tak naprawdę nie należy tak bardzo przesadzać z myciem rąk, bo usuwamy w ten sposób warstwę ochronną towarzyszyły szkolnemu happeningowi, którego głównym celem było mycie rąk.
Działanie - podobnie jak radość - jest zaraźliwe. Akcyjność kilku osób może mieć charakter… zaraźliwy. Tak stało się w przypadku Agaty Midury z klasy 5c.
Cieszyłby się patron naszej szkoły - ks. Franciszek Blachnicki. Idea oaz, których był założycielem, przede wszystkim skupiała się na wspólnocie. Człowiek zyskuje siebie, dając – mawiał.
Zwyczajem naszej szkoły stało się organizowanie Dnia Szkolnej Dobrej Wiadomości. Właściwie można by spytać, po co na początku roku szkolnego motywować się do działania odpowiednimi cytatami? Odpowiedź jest jedna - po to, by każda motywacja była sensowna, twórcza i celowa.
Tak było. Serio, serio. Wszystko za darmo, chociaż w świecie, w którym żyjemy, nie ma nic za darmo. Skąd pomysł, kto organizował?
Co czytaliśmy? Oczywiście, że bajki. Skwapliwie skorzystaliśmy z tego, że naszą społeczność tworzą też uczniowie młodszych klas i to właśnie do nich skierowaliśmy nasz literacki happening. A że sami mieliśmy z tego frajdę, to już inna rzecz. Literacka ma się rozumieć!